środa, 29 kwietnia 2015

Czas na spacer.

Kiedy przyszedł czas obiadu wszystkie dzieci grzecznie rozeszły się do domów, aby nabrać nowych sił na kolejne zabawy. Po obiedzie mieliśmy chwilę odpoczynku. Ponieważ obiad był bardzo syty a mieliśmy w planach wyjście na miasto, postanowiliśmy, że zamiast samochodem wolimy się przespacerować. Centrum nie było aż tak bardzo oddalone, żebyśmy nie mieli siły dojść. Martwiliśmy się jednak o dzieci czy im wystarczy sił. Szybko jednak okazało się, że cała trójka nie ma zamiaru wyjść na tak daleki spacer więc wujek, z racji wieku, również zrezygnował z męczących go dalekich wojaży i zaproponował, że przypilnuje Jasia, Hanię i Anię. Cała trójka urwisów była zadowolona z wolnego czasu i miała pozwolenie na odwiedziny swoich nowych kolegów na sąsiadujących podwórkach. Kiedy wszystkie dzieci pochowały się i były tak pochłonięte zabawą, że nawet nie zauważyły naszej obecności wyruszyliśmy w kierunku centrum miasta. Duże było nasze zdziwienie, kiedy po dojściu na miejsce naszym oczom ukazała się aglomeracja prawie miejska. Obraz ten przełamał nasz stereotyp wsi, gdzie jedynym miejscem zakupów jest mały osiedlowy sklepik. Oboje z mężem byliśmy mile zaskoczeni, kiedy ujrzeliśmy sklepy z dużym asortymentem i miłymi sprzedawcami. Teraz już wiem, dlaczego ciocia Krysia z niecierpliwością czekała, aż pokaże nam całe miasto. Podczas spaceru trafiliśmy na sklep z pamiątkami. Postanowiliśmy kupić dzieciom coś co będzie dla nich świetną zabawką a jednocześnie miłym wspomnieniem weekendowego pobytu. Wybór był tak duży, że cieszyliśmy się, że nie ma z nami dzieci, gdyż one najpewniej chciałyby wykupić pół asortymentu. Najlepszym wyborem jaki mogliśmy dokonać był zakup puzzli dla dzieci z widokiem na miejscowe jezioro. Obraz na puzzlach był tak samo piękny jak w rzeczywistości. Jeden komplet zawierał widok jeziora podczas zachodu słońca, natomiast drugi-rodzinę łabędzi na czystej tafli wody. Postanowiliśmy, że to będzie pamiątka dla dziewczynek. Większy problem mieliśmy z niespodzianką dla Jasia. Nie ucieszyłyby go kolejne puzzle czy gry planszowe, dlatego wybraliśmy dla niego procę. To będzie dla niego doskonała zabawa na powietrzu.

Jeszcze nie koniec..

Ostatniego dnia naszego błogiego wypoczynku wstaliśmy wcześnie rano z zamiarem wyjazdu. Niestety okazało się, że dzieci wcale nie mają zamiaru wstać z łóżek i wrócić do domu. Cała trójka tak długo błagała o jeszcze jeden dzień sielanki, że nie mogliśmy nie ulec. Dzieci były tak uradowane, że nie zdążyły pościelić łóżek, ubrały się w to co miały pod ręką, a miały już przygotowane wygodne ubrania do dość długiej podróży, i pobiegły na podwórko. Dla ośmioletniego Jasia, który jest dzieckiem pełnym energii i swoim entuzjazmem zaraża najmłodszą, bo sześcioletnią, Anię i o rok starszą od niej Hanię, pomysł z zostaniem jeszcze jednego dnia na gospodarstwie to najlepsza wiadomość dzisiejszego dnia. Wszystkie dzieci od razu pobiegły na dwór, gdzie dołączyły do nich dwa psy które pilnują podwórka.  
Na nasze i dzieci szczęście ciocia Krystyna z wujkiem Stefanem bez najmniejszych oporów zgodzili się na nasz przedłużony weekend. Byli uradowani, że mogą gościć nas jeszcze przez jeden dzień i zaplanowali, że dziś pokażą nam miasto, na które nie mieliśmy czasu dotrzeć przez ostatnie dwa dni. Zjedliśmy wspólnie przygotowane śniadanie. Następnie, kiedy dzieci znów pobiegły do swoich atrakcji, mieliśmy czas, aby usiąść na werandzie przed domem i wypić kawę.  Była godzina 10 rano a słońce już grzało niemiłosiernie. Na pobliskim polu zebrały się dzieci z którymi już nasza trójka zdążyła się zaprzyjaźnić przez ostatni weekend. Myślę, że trudno będzie się im wszystkim rozstać i wrócić do codziennych obowiązków, czyli do szkoły i nauki. Siedząc przed domem widzieliśmy i słyszeliśmy jak dzieci wymyślają coraz to nowsze gry towarzyskie. Najpierw bawiły się w berka, ciuciubabkę. Potem chłopcy się oddzielili do swoich typowo chłopięcych zabaw a dziewczynki usiadły na kocach i, o ile puzzle czy gry planszowe dla dzieci nie były dobrym rozwiązaniem na zabawę na kocu, miały do wyboru zabawę lalkami lub w sklep.

Tak właśnie minął nam cały ranek, aż do czasu obiadu…

wtorek, 28 kwietnia 2015

Odpoczynku ciąg dalszy..

Drugi dzień wspaniałej majówki na wsi u wujostwa. Wstaliśmy wcześnie rano, jak to na wsi bywa. Dzieci pomogły nakarmić zwierzynę, wydoić krowy dzięki czemu miały świeże mleko na śniadanie i pozbierały jajka od kur. Na wsi czują się tak swobodnie, jak nigdy dotąd. Oboje z mężem jesteśmy bardzo zadowoleni ponieważ  chociaż na chwilę oderwały się od telewizora i komputera. Pomoc w gospodarstwie była dla całej trójki dobrą zabawą ale też przydatną życiową lekcją. Ciocia od samego rana krzątała się po kuchni, szykując dla nas śniadanie. Większość dni w roku ciocia z wujkiem mieszkają sami więc to nie lada wyzwanie przygotować wspólny posiłek dla dodatkowej piątki gości.  Razem z ciocią przygotowałyśmy na śniadanie jajecznicę z wiejskich jajek i kakao dla dzieci z mlekiem z porannego dojenia. Po śniadaniu wszyscy razem poszliśmy obejrzeć ogród cioci Krysi, który jest jej pasją. Jaś wziął ze sobą dwa koce, Ania i Hania kilka gier planszowych i innych zabawek. Za domem było piękne miejsce na piknik. Duży ogród, porośnięty pięknie kwitnącymi i pachnącymi kwiatami, które ciocia pielęgnowała w każdej wolnej chwili i dbała o nie jak o własne dzieci, dzięki czemu ogród wyglądało zachwycająco, miał bardzo dużo miejsca na rozłożenie koców, które dzieci zdjęły z łóżek. Cała trójka po kilku turach gier planszowych wybiegała się na powietrzu. Bawiły się w berka, goniły motyle i obserwowały inne zwierzęta. Kiedy zmęczone wróciły do domu i położyły się na chwilę-zasnęły dając nam starszym czas na odpoczynek od krzyków i ciągłych pytań, ponieważ dzieci chciały wiedzieć wszystko na temat otaczających ich rzeczy.

Usiedliśmy w cieniu przed domem, na leżakach rozkoszując się ostatnimi promieniami słońca w tym dniu, które wciąż jeszcze mocno ogrzewały nam ciała. Popijaliśmy kawę, którą zrobił nam wujek.


Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Późnym wieczorem przyszedł czas na spakowanie rzeczy, ponieważ wczesnym rankiem mieliśmy zaplanowaną podróż powrotną...

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Długi weekend.

Szybki krokiem nadszedł najdłuższy majowy weekend. Wraz z mężem i trójką dzieci-Anią, Hanią i Jasiem wybraliśmy się na wielokrotnie przekładaną wizytę do dalekiego wuja Stefana ze strony mojej mamy i cioci Krysi na wieś. Po ostatniej wizycie wuja u nas długo nie mogliśmy znaleźć  czasu, aby tym razem pojechać do nich. Wieś ta położona jest w malowniczej okolicy. Czas tam płynie wolniej. Można nabrać sił do pracy i zaczerpnąć świeżego, wiejskiego powietrza i dlatego wszyscy nie mogliśmy doczekać się przyjazdu na miejsce. Podróż płynęła nam bardzo wolno, ze względu na oczywiste w tym okresie korki na drogach. Razem z mężem przewidzieliśmy to i na nudę zabraliśmy przenośne, samochodowe gry planszowe dla dzieci. Po dotarciu na miejsce nie było czasu na rozpakowywanie bagaży, ponieważ już czekał na nas obiad, więc umyliśmy szybko ręce i usiedliśmy do wspólnego posiłku. Nie powiem, ciocia Krystyna ma opinię najlepszej kucharki w rodzinie. Gotowanie traktuje jako zabawę. Co prawda ciast nie piecze, za to przystawki i dania główne wychodzą jej znakomicie i każdy się nimi zachwyca. Zawsze ciekawie je komponuje z warzywami z własnego ogródka. Zaraz po obiedzie wujek zabrał całą trójkę dzieci by oprowadzić ich po gospodarstwie i zapoznać ze wszystkimi zwierzętami. Wujek Stefan godzinami mógłby opowiadać o swoim dobytku i osiągnięciach na roli, o sprzęcie rolniczym i pracach polowych. I o dziwo dzieci były tam bardzo zainteresowane, jedno przez drugie zadawało wujkowi pytania, a on był taki dobry, że pozwalał im wszędzie wejść, wszystkiego dotknąć. Porównywały sprzęt rolniczy, traktory do swoich zabawek. Największą frajdę miały podczas przejażdżki wozem konnym ciągniętego przez dwa śliczne konie. Wszystkie atrakcje trochę wyciszyły rozbrykane urwisy i na koniec ciocia z wujkiem nauczyli ich znanej z mojego dzieciństwa zabawy „rolnika sam w dolinie”. Na koniec dnia, wymęczeni ale zadowoleni usiedliśmy przy ognisku i piekliśmy kiełbaski i jedliśmy smaczny swojski chlebek. 

piątek, 24 kwietnia 2015

Wizyta w przedszkolu.

Wstałam dziś wcześnie rano z zamiarem pójścia do przedszkola. Ale nie po to, żeby się pobawić, a po to, by zapisać tam moje dzieci-chłopczyka i dziewczynkę. Kuba i Marysia to bardzo żywe dzieci, dlatego myślę, że z pewnością odnajdą się wśród innych dzieci ze swojej grupy.  Rzecz jasna, że przed wyjściem z domu musieliśmy zjeść śniadanie, co zakończyło się powtórką z ubierania, ponieważ mleko z płatkami było dosłownie wszędzie. Kiedy już wszyscy byliśmy gotowi do wyjścia, wzięliśmy plecaki bez których dzieci się nie ruszały z domu. Miały tam zapakowane butelki z sokiem i kilka zabawek. Ja wzięłam rachunki, które muszę opłacić oraz odebrałam natarczywie dzwoniący telefon. Upewniłam się, że drzwi są dobrze zamknięte, ponieważ zawsze to czynię po wyjściu z domu. Poszliśmy powolnym krokiem. Kiedy moje pociechy zobaczyły z daleka idącą grupę przedszkolaków, przyspieszyły i próbowały do nich dołączyć. Musiałam ich powstrzymywać, by nie zgubić ich w tłumie. Bałam się, że nie odnajdę ich wśród wszystkich małych uczniów, co byłoby dla mnie wielką porażką i wstydem. Gdy już dotarłam na miejsce udałam się do sekretariatu, gdzie bardzo miła Pani Dyrektor przywitała się najpierw z moimi dziećmi a później ze mną. Bardzo sprawnie załatwiłam wszystkie formalności, a było ich niemało. Następnie Pani Dyrektor oprowadziła nas po salach zabaw, gdzie było pełno zabawek-piłek, samochodów, lalek, puzzli i gier planszowych. Wszystko było ładnie poukładane i opisane, aby nie robił się bałagan. Nie zabrakło też regału z książkami. Część dzieci próbowała układać puzzle a część bawiła się w berka. Oprowadzono nas również po sypialni dla najmłodszych, gdzie każde łóżeczko było starannie przykryte i  leżała przytulanka. Pokazano nam też stołówkę, szatnię i na koniec wskazano plac zabaw i pozwolono nam się tam pobawić. Moje dzieci natychmiast ruszyły w stronę huśtawek i karuzeli. Dołączyły do niedużej grupki swoich rówieśników i zaczęły się bawić, jak gdyby były tam od zawsze. Całe szczęście, że rodzice przyszli po swoje dzieci, ponieważ i my mogliśmy się oddalić.

czwartek, 23 kwietnia 2015

Wiosenny spacer

Wybrałam się z dziećmi na spacer, bo trzeba rozruszać zastałe po zimie kości. Tym bardziej, że pogoda dopisuje. Świeci słońce, wieje mały wietrzyk, na termometrach jest +15 stopni co można odczuć na skórze, gdyż promienie słońca przyjemnie ją ogrzewają, a powiew lekkiego wiaterku wcale nie zniechęca naszej rodziny do wyjścia z  domu. A, że zaplanowaliśmy wyjście na powietrze to wzięliśmy ze sobą koce, prowiant w koszyku, kilka zabawek do miłego spędzenia wolnego czasu. Nie zapomnieliśmy też o pelerynach przeciwdeszczowych, bo pogoda na wiosnę może się diametralnie zmieniać i nigdy nie wiadomo co wisi w powietrzu.

Najpierw szliśmy po zatłoczonych ulicach naszego miasta, aż doszliśmy do osiedlowego parku, gdzie przeważnie razem spędzamy wolny czas. Dzieci rozbiegły się po alejkach, które, mimo tłoku na mieście, były dziwnie puste. Ja rozłożyłam koce na trawie między alejkami, aby zmęczone dzieci miały gdzie usiąść i odpocząć.  Kiedy dzieci całkowicie pochłonięte były zabawą w berka, pomyślałam, że zaraz będą wołały o przekąskę więc zaczęłam przygotowywać posiłek. Na powietrzu apetyt  dopisuje więc każde z dzieci dostało kanapki z dużą ilością warzyw, i o dziwo zjadły bez marudzenia. Po posiłku pociechy musiały poleżakować, więc ich zapał do zabawy uspokoiłam przenośnymi grami planszowymi, które nadają się na każdą wycieczkę czy autem czy rowerem, ponieważ mają niewielkie rozmiary po złożeniu i zajmują niewiele miejsca w bagażu. A zabawy przy nich tyle samo co przy domowych grach planszowych dla dzieci. Ku mojemu zdziwieniu zainteresowanie grami było ogromne, chyba bardziej niż bieganiem za sobą po trawie. Dzieci mogły przy tym odpocząć i nabrać sił na powrót do domu.
W drodze powrotnej musieliśmy wstąpić do sklepu i zrobić zakupy, ponieważ zbliżał się długi weekend. Czas powrotu niespodziewanie nam się wydłużył, bo napotkaliśmy występy uliczne, które dzieci lubią bardzo oglądać. A, że podczas wycieczki bawiły się wspólnie i obeszło się bez awantur zgodziłam się chwilę pooglądać.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Wycieczka z przyjaciółmi..

Nadeszła wiosna. Wraz z nią słońce, ciepłe dni i lepszy humor. Najwyższa pora wyjść z domów i większość czasu spędzać na powietrzu, bo trzeba korzystać z wiosennych dni, nawet kiedy pogoda nie dopisuje i są one chłodne ale słoneczne. Nie chodzi przecież o to, by wygrzewać się na słońcu ale o to, by aktywnie spędzać czas, tak jak robię to ja wraz z moimi przyjaciółmi. Właśnie o tym chcę Wam opowiedzieć.  Nie tak dawno jak dwa dni temu, w jeden z pięknych wiosennych dni, urządziliśmy sobie wycieczkę rowerową. Planowaliśmy ją już niejednokrotnie, lecz zawsze coś stawało na przeszkodzie. Kiedy wreszcie udało nam się zorganizować, każdy wsiadł na swój rower, zabraliśmy prowiant i dobre humory i ruszyliśmy we wcześniej obmyśloną trasę. Wszyscy jechaliśmy gęsiego, spokojnie, własnym tempem. Nie zaburzając ruchu drogowego niecierpliwym kierowcom czterech kółek, którzy nie zawsze są wyrozumiali dla rowerzystów, zwłaszcza którzy jadą dużymi grupami. Wszyscy byliśmy profesjonalnie przygotowani do jazdy, jeśli można to tak nazwać. Każdy z nas miał kask, światła, kamizelki a nawet odblaski. Humory nam dopisywały a wraz z nimi przychodziły nowe pomysły na aktywne spędzenie wspólnego czasu, ale nierozruszane po zimie mięśnie nóg dawały się we znaki. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że musimy zrobić przystanek. Znaleźliśmy dogodne miejsce, w którym mogliśmy swobodnie rozprostować kości, nawodnić organizmy oraz dostarczyć im trochę niezbędnych kalorii, potrzebnych nam do utrzymania sił w dalszej drodze.  Kiedy wszyscy odzyskali już siły po dość długiej podróży, nie mogliśmy pozwolić na nudę. Okazało się, że kilka osób pomyślało i o rozrywce podczas odpoczynku i wzięli ze sobą gry planszowe. Zaczęliśmy grać w przenośne warcaby, szachy, chińczyka. Swoją drogą takie mini gry są bardzo dobrym pomysłem na wycieczki. Dzięki temu nikt nie narzekał na brak rozrywki a wielkość opakowania z zmieściła się nawet do małego plecaka. Kiedy zrobiło się już dostatecznie późno, zebraliśmy wszystkie nasze „zabawki” i ruszyliśmy w powrotną drogę. Umówiliśmy się już na kolejną wycieczkę, tym razem też będziemy grać w gry towarzyskie. A teraz zmęczeni i zarazem zadowoleni zbieramy siły na kolejną wyprawę…

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Wiosna..

Wiosna jak to wiosna. Może być kapryśna a zwłaszcza jak to znane ludowe przysłowie mówi: „w marcu jak w garncu” albo inne „kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata”. Wiosna trwa od marca poprzez kwiecień,  maj i przez większą część czerwca. W związku z urozmaiconą pogodą nasze plany zmieniają się jak w kalejdoskopie. Jak jest ciepło zajmujmy się pracami w przydomowym ogródku, bo przecież po zimie trzeba oczyścić grządki z obumarłych liści, pędów ale też i z chwastów które są niezniszczalne i szybciej kiełkują na wiosnę niż inne roślinki. Pracę w ogródku przerwała nam kapryśna pogoda, o której wspomniałam wcześniej. Byliśmy zmuszeni zostać w domu, ponieważ jest niepogoda, plucha i do tego silny wiatr, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, z każdej, nawet najgorszej, sytuacji jest jakieś wyjście. Jak ktoś nie ma pomysłu na życie to się nudzi. A my na zabicie czasu mamy jak zwykle różne pomysły, które nam wpadają momentalnie do głowy i wdrażamy je w życie. Pierwsze co wpada nam na myśl to gry i zabawy towarzyskie, bo przecież na brak energii nie narzekamy, więc zaczynamy się bawić w to co bezpiecznie można bawić się w domu z dziećmi czyli „kółko graniaste”, „stary niedźwiedź mocno śpi..” i tym podobne. Takie zabawy są wyczerpujące dla dzieci, niejednokrotnie kończą się niechęcią i trzeba każdemu indywidualnie organizować czas, stosownie do zainteresowań i upodobań dzieci. Po takich wyczerpujących zabawach robimy przerwę na ulubioną bajkę, ale nie za długą, ponieważ w tych czasach większość dzieci spędza za dużo czasu przed telewizorem. Każdemu trzeba zorganizować czas, więc podsuwam pomysły na gry indywidualne bądź układanie puzzli. Z początku jest brak zainteresowania ale później w miarę upływu czasu dzieci same umieją podzielić zabawki między sobą. Najważniejsze aby dobrać zabawę odpowiednią do zainteresowań dziecka, wtedy nie ma obawy, że ktoś będzie się nudził bądź marnował energię przed telewizorem.