czwartek, 25 czerwca 2015

Święto szkoły

Zbliżał się dzień kiedy szkoła moich dzieci obchodzić będzie swoje święto. W związku z tym pani dyrektor jak co roku zrobiła zebranie rodziców i nauczycieli aby uzgodnić wszystkie sprawy organizacyjne a także zebrać pomysły i chętnych na zorganizowanie święta szkoły w formie szkolnego festynu. Ustaliliśmy że tatusiowie zajmą się ustaleniem i przeprowadzeniem różnych gier towarzyskich oraz przygotują nagrodę niespodziankę na koniec. Tą nagrodą ma być niezapowiedziane ognisko, o którym wie tylko rada rodziców i nauczycieli biorących udział w przygotowaniach. Trzeba było bardzo się strzec aby ciekawskie oka innych osób nie zorientowały się i nie zepsuły nam niespodzianki. Mamusie chętnie zgłosiły się do przygotowania barku szkolnego. Jedne zgodziły się upiec ciasta, drugie - zrobić kanapki a jeszcze inne przyniosą soczki w kartonikach, gdyż takie napoje bardzo cieszą dzieci i kojarzą się z czasami wczesnoszkolnymi. Z funduszy zebranych na ten cel zakupione zostały suche przekąski a także nagrody za udział w turniejach i konkursach, czyli książki, gry i słodycze. Za symboliczne kwoty sprzedawane były ciasta, napoje, dla dzieci-gorąca czekolada a dla rodziców kawa, cappuccino i herbata. Zgodnie z ustaleniami zebrane pieniądze są przeznaczone na wyposażenie klasy fizyczno-chemicznej. Dzieci maja szansę na nowe pomoce naukowe oraz w pełni wyposażoną pracownię.
Sam początek festynu zapowiadał się nieciekawie. Wszystko zaplanowane było na placu przed szkoła ale w związku z kapryśną pogodą która przywitała nas deszczem musieliśmy z lekka przekształcić nasze plany. Początek imprezy rozpoczął się z lekkim chaosem na sali gimnastycznej. Z czasem pogoda się poprawiła, wyszło słońce, ponure chmury przegonił wiatr i wszyscy uczestnicy przenieśli się na dwór, gdzie dokończyliśmy całą imprezę zgodnie ze wcześniejszymi ustaleniami. Dzieci miały niespożytą energię, uczestniczyły chętnie w przygotowywanych dla nich zabawach. Cała szkoła huczała od zgiełku, była rozbawiona, rozśpiewana. Można rzec, że impreza była najlepsza ze wszystkich dotychczasowych.

Konkurs

 Dzieci z klasy mojej córki są bardzo ambitne. Jakis czas temu wzięły udział w konkursie matematycznym. Był to konkurs międzyszkolny, w którym zdobyli pierwsze miejsce. Nagrodą było zakwalifikowanie sie do konkursu powiatowego, do którego przygotowywali się z nad wyraz dużą aktywnością, ponieważ mieli chęć zdobycia kolejnej pierwszej nagrody. Po sumiennych i starannych przygotowaniach tak też się stało. Konkurencja była duża, musieli rozwiązać zadania indywidualnie jak i grupowo. Dzieci z naszej klasy były bardzo zgrane i zorganizowane. Analizowali każdy pomysł. W nagrodę za pierwsze miejsce starosta zafundował dzieciom wycieczkę do Warszawy-stolicy Polski, do Centrum Nauki im. Mikołaja Kopernika oraz dla każdego z klasy wręczył grę planszową, aby miały pamiątkę i mogły rozwijać pasje razem z rodziną i znajomymi. Dla dzieci było to ogromną radością jak i dumą, że jeszcze bardziej mogą pogłębić zainteresowania naukami przedmiotów ścisłych.
Wszystkie dzieci które brały udział w olimpiadzie matematycznej, dostały pamiątkowe dyplomy, które zostaną wpisane na świadectwo, oraz nagrody pocieszenia stosowne do zajętego miejsca. Uczniowie, którzy stanęli na podium, a więc zajęli drugie i trzecie miejsce otrzymali pomoce naukowe pozwalające rozwinąc pasję do przedmiotu. Dzieci, które pozornie nie zajęły żadnego miejsca na podium, a dzielnie walczyły wysilając swoje półkule mózgowe dostały na pamiątkę od starosty powiatowego małe, kieszonkowe puzzle dla dzieci z widokami na nasz piękny powiat.
Po niedługim i bardzo niecierpliwym oczekiwaniu dzieci w końcu doczekały się na zrealizowanie nagrody, czyli wycieczkę do Instytutu Kopernika. Wyjechali spod szkoły autokarem, wszyscy dumni i zaciekawieni jakie nowinki mogą tam obejrzeć i czego się nauczą. Pani nauczycielka bardzo dużo opowiadała o miejscu, ale będąc na miejscu wszystko zainteresowało ich dużo bardziej. Opiekunowie klasy tak samo byli zainteresoaniu cudami techniki jak i dzieci. Dzieci było bardzo trudno zebrać, wręcz przekonywać, że trzeba już wychodzić, bo kolejne grupy czekały już na wejście. W związku z dużym zainteresowaniem wycieczek szkolnych, czas pobytu jest ściśle przestrzegany, aby każde grupy miały równe szanse.

piątek, 19 czerwca 2015

wycieczka

Nadchodzi koniec roku szkolnego i jak każda szkoła tak i nasza organizuje wycieczki szkolne. Są one połączone z rozrywką ale też sprzyjają integrowaniu dzieci i zapoznanie ich z kulturą. Nawet te dzieci, które w szkole nie żyją ze sobą w przyjaźni, zapominają o tym podczas wycieczki a nawet wybaczają sobie niektóre przykrości, co jest bardzo miłe z ich strony. Każde dziecko musiało stawić się rano punktualnie o 7:30 na placu szkolnym, z podpisaną zgodą od rodziców. Wyjazd był zaplanowany na godzinę 8:00. Podstawiony autokar z ledwością pomieścił wszystkie dzieci i troje opiekunów. Każdy miał swój podręczny bagaż a w nim wodę, ponieważ najlepsza jest na podróż, oraz kanapki i inne suche przekąski. Kiedy wszystkie dzieci pożegnały się z rodzicami i wrócili oni do swoich obowiązków. Po uprzednim sprawdzeniu sprawności autokaru, bo bez tego wyjazd byłby ryzykowny, mogliśmy ruszyć. Wszystkie dzieci były podekscytowane, ponieważ takie wycieczki są dobrą odskocznią od nauki  i powodem do beztroskiego spędzenia czasu. Wycieczka nasza zaplanowana była do Warszawy. Jest to stosunkowo niedaleko od naszej miejscowości. W pierwszej kolejności mieliśmy zwiedzić muzeum etnograficzne. Dzieci były tak podekscytowane ze nie mogliśmy ich zebrać w grupę.  Po zwiedzaniu przeszliśmy na stare miasto, ponieważ były to stosunkowo niedaleko od muzeum. Tam przewodnik oprowadził nas po stołecznych zabytkach. Dzieci były zainteresowane, zadawały dużo pytań. Uważamy, że była to dla nich jak i dla nas bardzo dobra lekcja historii. Przewodnik nieopatrznie nadmienił, że niedaleko starówki jest ZOO ale na to już nie mieliśmy czasu, bo musieliśmy organizować wszystko zgodnie z ustalonym wcześniej planem. Pospiesznie udaliśmy się do nieco oddalonego kina gdzie mieliśmy umówiony seans filmowy.

W drodze powrotnej, ja każda wycieczka, tak też i nasza, zatrzymaliśmy się przy dużej, znanej sieci fast foodów, gdzie dzieci bezkarnie zamawiały sobie zestawy z zabawką. Wszystkie dzieci były głodne, więc ze smakiem zabrały się za jedzenie. Na koniec dzieliły się wrażeniami z upominków. Jedne dzieci znalazły małe zestawy puzzli, inne figurki znanych postaci. 

środa, 17 czerwca 2015

Podchody

Tak jak już wspominałam w poprzednim poście, razem ze znajomymi bardzo lubimy urządzać sobie wspólne weekendy, odpoczywając od codziennego natłoku pracy i obowiązków. I tak też zrobiliśmy i tym razem. Wybraliśmy się z naszymi rodzinami, koleżanka z dwojgiem dzieci i mężem oraz nasza czwórka, na wycieczkę w plener. Wszyscy wsiedliśmy na rowery, dzieci założyły kaski a my kamizelki odblaskowe. Zabraliśmy ze sobą suchy prowiant oraz napoje, aby nie tracić czasu na zakupy, oraz niespodzianki w postaci zabawek, ponieważ planowałyśmy zrobić dla nich podchody. Wybraliśmy się poza miasto, bo tam najchętniej spędzamy wolny czas. W ciszy, z dala od miejskiego zgiełku, na łonie natury, wdychając świeże powietrze. Tam też warunki sprzyjają na zrealizowanie naszych pomysłów. Po dotarciu na miejsce rozłożyliśmy koce, aby odpocząć, trochę się pokrzepić, nabrać sił na przygotowane atrakcje bo dzień ma być aktywnie spędzony. Tym razem musiałyśmy my kobiety zadbać o przygotowania całego dnia, bo mężczyźni byli mało aktywni, zmęczeni po całym tygodniu ciężkiej pracy. Panowie, drzemiąc na zmianę, pilnowali naszego ekwipunku, a my poszłyśmy z dziećmi  teren. Pod pozorem pozostawienia pewnej ważnej rzeczy koleżanka oddaliła się, pozostawiając po sobie wskazówki do dalszej drogi, ponieważ na tym polegają podchody. Dzieci bardzo się uaktywniły w poszukiwaniu kolejnych wskazówek, ponieważ zależało im na znalezieniu mamy i najbliższej cioci, a także obiecanych nagród na koniec zabawy. Szło im to na podziw sprawnie i dużą radością. Na mecie podchodów okazało się, że wróciliśmy do miejsca pozostawienia naszego siedziska. Tam dzieci znalazły upominki w postaci zabawek. Dla każdego było coś innego, były turystyczne puzzle, gry planszowe i dla każdego słodki batonik na nabranie sił. Powolnym krokiem wróciliśmy do naszych rowerów i mężczyzn i udaliśmy się w drogę powrotną. Tak właśnie minął nasz kolejny dzień…

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Kolejny kinderbal.

Tak się nam ułożyło, że zaraz po urodzinach córki mojej najlepszej koleżanki, można rzecz że nawet przyjaciółki,  nadszedł dzień urodzin mojej starszej córki. Więc jak to się potocznie mówi-przysługa za przysługę. Jest to przysługa niewymuszona ale taki mamy już zwyczaj między sobą. Jeśli potrzeba to zawsze możemy na siebie liczyć, pomagamy sobie nie tylko w organizowaniu imprez urodzinowych czy innych uroczystości rodzinnych ale też w codziennych sprawach życiowych, troskach i kłopotach.  Aby te urodziny były zgoła inne, nie chodzi tu o konkurencję, bo nawet same sobie podsuwamy pomysły na organizowanie naszych wspólnych imprez oraz spędzania wolnego czasu poza domem jak też i wyjazdów całymi rodzinami na których dominują gry i zabawy towarzyskie.
Tak też urodziny mojej córki odbyły się na świeżym powietrzu, bo takie mieliśmy plany i pogoda sprzyjała. Od samego rana grzało mocne, ciepłe słońce i od czasu do czasu powiewał lekki, przyjemny wiaterek. Na zorganizowanie takiego kinderbalu pogoda była idealna. Był tylko jeden mały problem, otóż bałam się czy przypadkiem tort urodzinowy nie rozpuści się na talerzykach zanim dzieci zdążą zjeść. Tort był śmietankowo-czekoladowy z tegorocznymi, świeżymi  owocami, a jak wiadomo śmietana na cieple bardzo szybko traci swoją konsystencję, rozpuszcza się i traci swoje walory smakowe.
Córka z niecierpliwością czekała na wszystkich gości, koleżanki i kolegów,  którzy się pomału gromadzili i imprezę można było rozpoczynać. Po gromkim sto lat dzieci wręczyły prezenty, w których były między innymi gry planszowe dla dzieci, puzzle, które córka uwielbia układać i innego rodzaju zabawki, które w tych czasach są modne wśród dzieci. Wszyscy zabrali się za przekąski, które jadły ochoczo, ponieważ świeże powietrze pobudza apetyt nie tylko u dzieci.

Szczęście w nieszczęściu, że urodziny zaczęły się później niż przewidywaliśmy, klimat się ochłodził ale za to tort wytrzymał do samego punktu kulminacyjnego. Wszyscy byli bardzo zadowoleni.

czwartek, 11 czerwca 2015

Urodziny

Nadszedł wielki dzień urodzin córki mojej koleżanki. Ponieważ nasze dzieci dobrze się znają, chodzą razem do szkoły, od najmłodszych lat goszczą na swoich imprezach urodzinowych więc  i tym razem nie mogło nas tam zabraknąć. Od rana było wielkie poruszenie, ubrałyśmy się z córką ładnie, zapakowaliśmy prezent. Dokupiliśmy do niego słodycze, bo wiadomo, że każde dziecko je uwielbia i ruszyliśmy do miejsca imprezy. Na miejscu było już trochę matek i ojców z dziećmi. W pierwszym momencie zajęliśmy się organizacją imprezy. Dziewczynki zajęły się sobą, chłopcy bawili się z chłopcami. Mieliśmy nadzieję, że później wszyscy zaczną wspólną zabawę. My zajęłyśmy się przygotowywaniem kinderbalu. Po niedługim czasie zaczęło się schodzić coraz więcej dzieci- i chłopców i dziewczynek. Wszyscy zaczęli wspólne zabawy. Niektórzy nie mogli się doczekać miny jubilatki i już przed rozpoczęciem imprezy wręczyli prezenty. A, że wszystko nie było jeszcze dopięte na ostatni guzik i dokańczałyśmy przygotowania, by zająć czas dzieciom kilka mam wzięło sprawy w swoje ręce i wymyśliło gry towarzyskie. Dzieci chętnie wzięły w nich udział.
W końcu nadszedł czas na rozpoczęcie imprezy. Wszystkie dzieci z chęcią sięgnęły po przekąski i z niecierpliwością czekały na punkt kulminacyjny czyli tort. W międzyczasie reszta dzieci złożyła jubilatce życzenia urodzinowe i wręczyły prezenty. Czas oczekiwania na tort minął im szybko bo miały dużo przyjemności z wręczania prezentów, oglądania ich i rozpakowywania co niektórych. Prezenty były przeróżne od gier planszowych dla dzieci, przez puzzle po zabawki a nawet i ubrania. Oczywiście też do każdego prezentu dołączony był słodki dodatek. Prezenty nie są drogie bo i nie muszą, liczy się pomysłowość, gest a najbardziej radość dziecka. Przez takie gesty dzieci od najmłodszych lat uczą się, że dzielenie się jest lepsze od przyjmowania.
Popołudnie minęło dość szybko. Dzieci bardzo ładnie i godnie się bawiły. Było dużo hałasu. Przekąski ze stołu zniknęły bardzo szybko. Czekamy na kolejne urodziny, tym razem u nas.

wtorek, 9 czerwca 2015

Sen pod chmurką.

Kolejny piękny słoneczny poranek tego lata. Jak co dzień po wstaniu z łóżka zastanawiam się co dziś robić. Zjadłam lekkie śniadanie, ponieważ przy takiej pogodzie zupełnie odechciewa się jeść. Organizm zdecydowanie więcej potrzebuje płynów. Od samego wschodu słońca grzeje ono tak mocno, że jedynym moim pomysłem na dzisiejszy dzień było leniuchowanie na leżaku. Wzięłam więc kapelusz na głowę, po to żeby ochronić ją przed dużym światłem słonecznym. Ciało nasmarowałam olejkiem do opalania, ponieważ jest to najbezpieczniejsza forma opalenia się i przy tym nie nabawienia się oparzeń słonecznych. Rozstawiłam leżak w miejscu gdzie słońce świeciło najmocniej, ale też w takim miejscu gdzie wiał przyjemny, chłodzący wiaterek. Położyłam się wygodnie na leżaku, zamknęłam oczy, wystawiłam twarz do słońca i… zasnęłam. Nie wiem kiedy to nastąpiło, a ponieważ taki odpoczynek był bardzo przyjemny, stało się to bardzo szybko.
Nic nie zakłócało mojego snu a był on nie taki długi co efektowny. Podsunął mi pomysł jaki prezent mogę kupić na zbliżające się urodziny córki mojej koleżanki z klasy. Od czasów szkolnych minęło już dużo czasu, ale jako, że z koleżanką wciąż utrzymujemy dobre kontakty zostałam poproszona o pomoc w przygotowaniu kinderbalu jej córki. Zgodziłam się z przyjemnością, ponieważ wiem i le czasu i pomysłów potrzeba do przygotowania atrakcyjnego popołudnia dla dużej liczby dzieci. Ale też jedna para oczu nie wystarcza do upilnowania tak niesfornej gromady małych dzieci.

Na jawie miałam bardzo dużo różnych pomysłów a mój sen pomógł mi w wyborze ostatecznym. Sprawiając prezent małej jubilatce postanowiłam zaszczepić w niej pasję do zabawy nie tyko indywidualnej ale też grupowej. Ponieważ z zabawek i lalek powoli wyrasta i nie lada wyczynem jest trafić w gusta rozkapryszonej księżniczki mój wybór padł na puzzle 3D. Wybierając je trzeba zwrócić uwagę na przedział wiekowy, żeby były to typowe puzzle dla dzieci ale dadzą one radość też dorosłym, którzy również lubią grać w gry planszowe. 

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Początek pięknej pogody.

Po zimnym maju zrobiło się w końcu ciepło. W jeden ze słonecznych dni wyszłam wraz z dziećmi zaczerpnąć świeżego powietrza a także skorzystać z promieni słonecznych, ponieważ dzień jest wyjątkowo upalny i aż żal siedzieć w domu. Dotychczasowa wilgotna pogoda sprzyjała tylko rośnięciu chwastów w ogródku zamiast warzyw czy kwiatów. Należało się tym zająć i coś z tym zrobić. Wzięliśmy więc wszyscy to co potrzebne nam do pracy w ogródku, czyli grabki, łopatki i pazurki i poszliśmy podzielić zadania. Na miejscu okazało się, że pracy jest wyjątkowo dużo i nie skończymy tego w jeden dzień. Pozostało nam wierzyć , że kolejne dni będą tak samo ciepłe, abyśmy mogli dokończyć to co zaczęliśmy. Dbanie o ogródek to nie taka łatwa praca. Najpierw trzeba usunąć wszystkie chwasty, potem przekopać ziemię i w odpowiednim czasie zasadzić lub zasiać warzywa na grządkach a kwiaty na rabatkach. Potem, gdy już wszystko zacznie rosnąć należy tylko dbać, podlewać, wyrywać kolejne chwasty, które zdążą urosnąć w czasie kwitnienia i co jest nieodłącznym elementem prowadzenia przydomowego ogródka.

Niestety taka praca jest najbardziej nudzącym zajęciem dla dzieci, jakie tylko są w stanie sobie wyobrazić.  Ani się obejrzeć jak zaczęły szukać innej zabawy, aby tylko nie nudzić się przy pracy. Zorganizowałam im zabawę na kocu w cieniu, ponieważ słońce parzyło je niemiłosiernie i dlatego też, że organizm dziecka nie jest w stanie wytrzymać tyle co organizm osoby dorosłej. Na koc dzieci zabrały ze sobą dzbanek napełniony wodą z cytryną, ponieważ najlepiej orzeźwia ona w tak upalne dni, oraz szklanki. Czym byłby przydomowy piknik na kocu bez gier i zabaw? Po kilku chwilach odpoczynku dzieci znudzone były leniuchowaniem i przyszedł czas na wymyślenie zabaw. Do gier towarzyskich brakowało im chętnych więc przyniosły z domu swoje gry planszowe w które spokojnie mogły grać dwie osoby.